|
Włodzimierz Zielicz
Wybitnie zdolny uczeń w warszawskich szkołach
Zastanawiając się nad sytuacją wybitnie uzdolnionego(poznawczo) ucznia w warszawskich szkołach warto, moim zdaniem, odnieść się, na początek, krytycznie do dwóch bardzo rozpowszechnionych stereotypów na ich temat.
1.Wybitnie zdolny uczeń to dobry uczeń, typ kujona.. Tymczasem wybitnie zdolny uczeń to uczeń o ogromnym potencjale i potrzebie wyzwań. Pozwalają mu one w zdecydowanie większym niż u innych stopniu rozwiązywać niestandardowe problemy. Ten potencjał i ta potrzeba mogą go zaprowadzić, używając pewnego skrótu myślowego, do nagrody Nobla. Z równym powodzeniem jednak - do roli np. wybitnego twórcy technologii produkcji narkotyków czy łamania zabezpieczeń, mózgu czy szefa gangu itd. Zwłaszcza, że wybitne uzdolnienia często bywają jednostronne. Ich losy zależą od tego, czy system edukacyjny wykryje ten potencjał oraz dostarczy jednostce odpowiednich wyzwań, czy też spróbuje ociosać i dopasować do własnej matrycy przeciętności i poprawności.
2.Wykrywaniem i rozwojem uczniów wybitnie uzdolnionych może, a nawet powinien, się zająć każdy statystyczny nauczyciel po krótkim szkoleniu. Jest to po prostu nierealne przy tak masowej jak nauczycielska profesji. Takiemu uczniowi, o uzdolnieniach i potencjale mieszczących się w najwyższym procencie populacji może skutecznie pomóc jedynie nauczyciel o najwyższych kwalifikacjach merytorycznych i na dodatek pasjonat tego co robi. Jest to szczególnie wyraziste w przypadku uczniów szkół ponadgimnazjalnych. W całej Warszawie jest, dla każdego przedmiotu, zaledwie 5-10 nauczycieli licealnych, znanych z imienia i nazwiska, którzy są w stanie doprowadzić ucznia przynajmniej do finału olimpiad matematycznej, fizycznej, informatycznej czy chemicznej. I to oni odnoszą w tej dziedzinie powtarzalne sukcesy. Niestety, z tego co wiem, grono to na ogół niebezpiecznie zbliża się do wieku emerytalnego, a następców nie widać. Oczywiście bywają, potwierdzające regułę, rzadkie szczególne przypadki sukcesu związane z sytuacją rodzinną ucznia i innymi tego typu nadzwyczajnymi okolicznościami.
Uważna analiza rankingu olimpijskiego "Perspektyw" i "Rzeczpospolitej" wykazuje, że nawet bardzo renomowane szkoły z samej czołówki tego rankingu, dysponując świetną młodzieżą, odnoszą sukcesy, szczególnie powtarzalne, tylko w niektórych olimpiadach. W innych zaś nawet latami czy wręcz dziesiątkami lat takich sukcesów brak. Oznacza to, że za sukcesami stoi nie wybitnie uzdolniona młodzież trafiająca do tych szkół (choć to oczywiście pomaga),ale konkretni wybitni nauczyciele-pasjonaci. Innym jakoś ta wybitnie uzdolniona młodzież, z jaką mają przyjemność pracować, w odnoszeniu sukcesów nie pomaga. Abstrahując od osobistych doświadczeń, znani mi wybitni nauczyciele (wychowawcy wielu laureatów i finalistów olimpiad oraz konkursów i turniejów) byli czy są posiadaczami bogatych, liczonych w tysiącach pozycji, zbiorów bibliotecznych, w różnych językach, z których oczywiście umieli korzystać. Prezentują też lub prezentowali bardzo szeroki wachlarz zainteresowań poza swoją dziedziną.
Z tego co napisałem powyżej wynika, że Warszawa ma ogromny potencjał, umożliwiający skuteczne wykrywanie uczniów o wybitnych uzdolnieniach oraz właściwą opiekę nad nimi. Warunkiem jest właściwe spożytkowanie tego potencjału. Na pewno nie jest efektywna dotychczas stosowana metoda, utrzymana w konwencji znanej dziecięcej piosenki "Sroczka kaszkę warzyła�". Nie pomoże, a raczej zaszkodzi, wdrażana w praktyce przez poprzednie władze Warszawy(zgodnie z wyznawanym przez nie kultem podejrzliwości) zasada iż najważniejsze jest by kółko odbyło się co do minuty w ściśle ustalonych godzinach i miejscu. Zupełnie nieistotne były natomiast i merytoryczna jego zawartość i jego efekty. Doprowadziło to do sytuacji, w której jedno krakowskie liceum (V, im.Witkowskiego), ma więcej laureatów i finalistów olimpiad niż wszystkie warszawskie razem wzięte. Jeszcze 5 lat temu Warszawa dominowała w kraju w tej dziedzinie.
W moim przekonaniu w Warszawie system pracy z uczniem wybitnie uzdolnionym powinien się opierać na kilku(w każdej dziedzinie) kołach międzyszkolnych prowadzonych przez nauczycieli(niekoniecznie jednego), którzy już mają na koncie wybitne sukcesy w tej dziedzinie(z tych 5-10, o których pisałem). Jak już pisałem powyżej, Warszawa ma w każdej dziedzinie wystarczający potencjał by to zrobić. Jest też największym w Polsce ośrodkiem naukowym. Optymalna jest współpraca wybitnych nauczycieli ze środowiskami naukowymi. Liderzy kół powinni dysponować dużą swobodą i określonymi środkami na zakup pomocy naukowych, księgozbioru, dodatkowych wzbogacających zajęć (wycieczki, szczególne zajęcia laboratoryjne, spotkania z ciekawymi dla uczestników naukowcami itp.), drobne nagrody. Ci nauczyciele powinni też zająć się szkoleniem następców - rozwijanie uzdolnień to inne dla każdej dziedziny zestawy wiedzy i umiejętności praktycznych, a nie zestaw ogólnopedagogicznych ogólników. Podstawą oceny i rozliczania kół oraz nagradzania prowadzących(oprócz oczywiście rachunków) powinny być wymierne efekty ich działalności. Inaczej ich prowadzenie stanie się łatwo atrakcyjną i prestiżową synekurą dla uprzywilejowanych. Musi istnieć przeciwwaga dla różnych partykularyzmów, klasycznych zabiegów socjotechnicznych dyrektorów, mających na celu umocnienie ich realnej władzy i bardzo popularnej w Polsce tendencji do uśredniania wszystkiego.
Sporym problemem, jak wynika z doświadczeń funkcjonowania podobnych kół w Gminie Centrum, jest dotarcie z informacją o ich działaniu do zainteresowanych. Wówczas oficjalne kanały praktycznie nie działały - znacznie efektywniejsze były prywatne, co jednak ograniczało zasięg działania kół.
Uczniowie wybitnie uzdolnieni do prawidłowego rozwoju bardzo potrzebują niezwykle stymulującego kontaktu z podobnymi sobie osobami o zbliżonym potencjale i podobnych(a często i innych) zainteresowaniach. Okazją do nawiązania podobnych kontaktów, poza kołami, stanowią letnie i zimowe obozy naukowe. Łatwość komunikacji wewnątrz miasta sprzyja dalszemu kontynuowaniu tych kontaktów i ich rozwój poza formami instytucjonalnymi.
Uczniom wybitnie uzdolnionym potrzebne są też stypendia ułatwiające rozwój ich zainteresowań (zakup książek chociażby).
Wszystkie te formy pomocy uczniom wybitnie uzdolnionym stara się realizować Mazowieckie Stowarzyszenie na rzecz Uzdolnionych, z tym że zakres jego możliwości ze względu na oparcie działalności o pracę społeczną członków oraz ze względów materialnych jest ograniczony.
W Warszawie zwraca uwagę rażąca i niezrozumiała dysproporcja w zakresie i priorytetach opieki nad uczniami o uzdolnieniach ruchowych i intelektualnych. O ile jest niezwykle pożądane dla zdrowego trybu życia, by każdy absolwent warszawskich szkół uprawiał rekreacyjnie jakiś sport, to posiadanie mistrzów profesjonalnego sportu wyczynowego nie ma większego społecznego znaczenia. Gwiazdy showbiznesu (w tym sportowego) powinien sobie wychować sam ten showbiznes. Zwłaszcza, że w epoce, gdy możliwości techniczne telewizji pozwalają widzom w każdym większym kraju oglądać głównie własnych sportowców, stracił uzasadnienie nawet mit o promocji kraju poprzez sport wyczynowy. Zresztą np.Etiopia ma zdecydowanie najlepszych na świecie biegaczy. I co z tego?
Z drugiej strony nie każdy musi i może być wybitnym matematykiem (fizykiem, chemikiem, informatykiem etc.).Jest to wręcz dane tylko nielicznym.Za to takie wybitne jednostki decydują o poziomie cywilizacyjnym swoich krajów. Zwłaszcza w kształtującej się w świecie cywilizacji opartej na wiedzy. Tymczasem w Warszawa jest skoncentrowana na rozwoju sportu wyczynowego (wyławianie talentów, ich trening i rozwój, premiowanie wyróżniających się w tej dziedzinie nauczycieli i trenerów już od szczebla dzielnicy, znaczne stypendia dla nawet bardzo młodych sportowców) kosztem promocji wśród młodzieży uprawiania masowego rekreacyjnego sportu. Za to rozwój młodych talentów w dziedzinach poznawczych pozostawiony jest im samym, ich rodzicom oraz malejącej i starzejącej się niestety gromadce pasjonatów. Towarzyszy temu nieuzasadniona wiara, że taki talent i tak sam się rozwinie.
Miałem okazję oglądać z bliska systemy edukacyjne wielu krajów rozwiniętych i kontaktować się z ich uczniami i nauczycielami. Wszędzie tam działają mniej lub bardziej dyskretnie systemy wyławiania i wspierania w rozwoju uczniów szczególnie uzdolnionych poznawczo. Jest to zgodne ze strategią lizbońską, która zaleca traktowanie takich uczniów, na równi z niepełnosprawnymi, jako osób o szczególnych potrzebach edukacyjnych, i najgłębszym interesem tych krajów. |